Platforma uprawia "politykę bezstresową". Podobnie jak bezstresowe wychowanie dzieci polega ona na tym aby nikogo nie karać a nawet nie krytykować za popełnione błędy. Ktoś zrobił coś złego? Czegoś nie dopatrzył? Skłamał? Coś zawalił? Nie szkodzi. Przecież krytyka w niczym nie pomoże a jedynie zaszkodzi. Nie sprywatyzowano skoczni. To nie wina ministra. A nawet jak jego to trzeba mu dać szansę na poprawę. Tak można opisać reakcję po nieudanej sprzedaży stoczni szczecińskiej. I tak jest za każdym razem. Platforma karze jedynie za wpadki propagandowe (inaczej zwane pijarowskimi). Drzewieckiego i Chlebowskiego nie zdymisjonowano za aferą hazardową i jej skutki dla gospodarki. Ale dlatego, że nie potrafili się skutecznie wybronić w mediach. Gdyby byli bardziej medialni zajmowali by swoje stanowiska do dziś. To postępowanie jest o tyle szkodliwe, że nie zmusza polityków do wyciągania wniosków. Po co ? Skoro wiedzą, że dostaną od premiera niezliczoną ilość "drugich szans" i "możliwości poprawy". Czyli w tym wypadku lepszego tuszowania swoich wpadek. Taka sytuacja nie wynika jednak z dobroduszności Tuska. Jest to po prostu strach przed przyznaniem się do błędu. Bo każda dymisja ministra pokazywałaby, że w państwie nie jest tak idealnie jak ukazują to media. W lepiej ugruntowanych demokracjach, rząd który zaliczyłby tyle wpadek co obecny, zostałby zmieniony już trzy razy. A gdyby rząd Jarosława Kaczyńskiego miał na swoim koncie, choć połowę błędów swoich następców to idę o zakład, że były premier stawał by dziś przed trybunałem stanu. Natomiast w rządzie PO wymieniono kilku ministrów a i tak większość z nich poleciała "za niewinność".
Polityka bezstresowa ma jeszcze jedną zaletę. Po co denerwować "zwykłych ludzi"*? Skoro mogą żyć w nieświadomości.
*Ulubione określenie premiera Tuska na obywateli